walec padalec
Komentarze: 0
Na małym dziedzińcu nic się jeszcze nie działo. Wetknęłam zwój do rękawa i na chwilę zatrzymałam się w drzwiach. Gdy w ciszy poranka przepływało przeze mnie rześkie powietrze, czułam się jak w czasie medytacji. Powinnam teraz przywołać Szczurzego Smoka? Spojrzeć na niego po raz ostatni przed ceremonią? Może tym razem zwróci na mnie uwagę? Wzięłam głęboki oddech i skierowałam trzecie oko w stronę północno – północno - zachodnią. Ukazał się migotliwy kontur smoka, ślad olbrzymiej, końskiej głowy i wężowego cielska. Wizja na brzegach zaczęła się rozmywać. naprawa macbook apple warszawa
Nogi się pode mną ugięły, kiedy moja świadomość runęła wessana w pustą studnię. Pochwyciłam swoją jaźń... i upadłam boleśnie na kolana. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Zdyszana, oparłam się o framugę drzwi i skoncentrowałam na swoim wnętrzu, nieporadnie badając przepływ hua. Nie dopatrzyłam się żadnych uszkodzeń, wracały mi również siły. Może przytrafiło mi się to dlatego, że dzisiaj rozpoczynało się panowanie Szczurzego Smoka? Przez chwilę głęboko oddychałam, potem wyprostowałam się i wolno poszłam do kuchni. Przynajmniej owa dziwna mentalna wizja, której tyle zawdzięczałam, nadal nie zawodziła. Wnet się okaże, czy zależy na niej Szczurzemu Smokowi.
Nim weszłam do kuchni, zsunęłam z nóg pantofle. Kuno stał nad piecem i mieszał w garnku poranną zupę dla mistrza. Zapach gęstego rosołu i gorących bułek sprawiał, że kiszki się we mnie skręcały. Oblizałam wargi, tęskniąc za kawałkiem chleba, który schowałam w swoim pokoiku.
- Eon? - Chart wychynął zza nogi stołu kuchennego. Na widok mojego stroju wywrócił oczami. - Mały król...
Kuno tylko prychnął, gdy przeszłam koło niego. Przykucnęłam z wysiłkiem obok Charta.
-Jeśli ubabrze twoje nowe szaty, trzeba będzie zapłacić kupę pieniędzy - przestrzegł kucharz. Groźnym krokiem przeszedł na drugą stronę kuchni i znikł w spiżarce na suche towary.
Chart podpełzł do mnie i dotknął rąbka tuniki.
Ale miękka... jak tyłeczek dziewczyny.
- A ty niby skąd wiesz? - fuknęłam.
- Wiem więcej... niż ty. - Poruszył brwiami. - Służące myślą... że biedny Chart... nie wie, co robi.
Pokręciłam głową, rozbawiona jego lubieżnymi zapędami.
- Mam coś dla ciebie. - Wyciągnęłam zwój i położyłam go na jego macie.
Dotknął go z szeroko otwartymi oczami.
- Prawdziwy papier? - Spojrzał na mnie z konsternacją. - Przecież wiesz... że nie czytam...
- Tu nie ma słów. Otwórz.
Dźwignął się na łokciach i powoli rozsunął drewniane uchwyty. Patrzyłam, jak jego zakłopotana twarz wygładza się w wyrazie zrozumienia. Zaraz się jednak zasępił.
- Wiem, że to nieporadny rysunek - powiedziałam prędko
- ale widzisz, tu jest skrzyżowanie dróg, dokąd prowadzi ścieżka.
- Pokazałam mu to miejsce. - A tu świnia starego Rehona. Zobacz, namalowałam ją na środku warzywniaka lichwiarza Kellona... - Przerwałam, widząc, że Chart odwrócił głowę. - Wiem, że to nieporadny rysunek - powtórzyłam. czyszczenie macbooka
Pokręcił głową i wtulił twarz w ramię. Czyżby płakał? Usiadłam prosto. Chart nigdy nie płakał.
Dotknął mnie, naciskając niezgrabnie palcami moje palce, i wziął głęboki, drżący oddech.
- Mam też... coś... dla ciebie. - Zerknął na drzwi od spiżarni. - Szybko... nim wróci Kuno.
Wyciągnęłam rękę, spodziewając się chleba lub sera. Tymczasem coś ciężkiego spoczęło na mojej dłoni. Pieniążek utytłany ziemią. Przetarłam go palcem i dostrzegłam błysk złota. Tygrysia moneta, warta więcej niż trzymiesięczny zarobek wolnego człowieka. I powód do chłosty, gdyby ją u niego znaleziono.
- Skąd ją wziąłeś? - zapytałam szeptem.
- Nie zawsze... leżę... na macie. - Uśmiechnął się szelmowsko.
- Okradłeś mistrza?
Dodaj komentarz